Bieszczady - nasz drugi dom
Bieszczady – nasz drugi dom
11 – 21 VIII 2024 r.
Rozpoczynamy już trzecią wyprawę w Bieszczady w tym składzie, tzn. kierowniczka Amelia oraz mama, tata, babcia i dziadek. Za każdym razem wydaje się, że byliśmy już wszędzie, a później okazuje się, że jednak jeszcze sporo przed nami.
Na zamku...
Dzień 1
Czeka nas około 800 km drogi, dlatego - jak za każdym razem - szukamy czegoś do zwiedzania mniej więcej w połowie odległości. W tym roku wypadło na Zamek w Wiśniczu.

Zamek w Wiśniczu
Zamek pochodzi z II połowy XIV wieku. Stoi na wzniesieniu, skąd widać jego piękne 4 wieże. Po wnętrzu i dziedzińcu oprowadza nas przewodnik, który ciekawie opowiada historię zamku. Dowiadujemy się, że właśnie tutaj powstała pierwsza polska książka kucharska „Compendium ferculorum, albo zebranie potraw”, napisana przez ówczesnego kuchmistrza Stanisława Czernieckiego, wydana w 1682 r. Ciekawostką jest to, że w przepisach produkty były wymieniane bez podanych ilości, ponieważ kucharz powinien sam wiedzieć, ile czego dodać, aby potrawa była najlepsza.
Po wyjściu z zamku zwiedzamy podziemne stajnie i sale z narzędziami tortur. Ostatnim miejscem, które oglądamy jest Bastion VR. Siadamy w wygodnych fotelach, dostajemy do założenia specjalne gogle i ruszamy w wirtualną podróż. W scenerii trochę bajkowej, pod postacią latającego nietoperza „podglądamy” życie na XVII wiecznym zamku. Doświadczenie zupełnie nowe dla całej naszej piątki.
Chwilami błędnik szalał i nieco kręciło nam się w głowach, ale było warto. W ofercie zamku są liczne warsztaty dla dzieci, m. in. warsztaty kulinarne czy alchemiczne. Bogatsi o nowe doświadczenia ruszamy w dalszą podróż.
Górskie szlaki z rodziną
Dzień 2 (do przejścia około 15 km, 8 h)
Pogoda zapowiada się wspaniała, może mogłoby być trochę chłodniej, ale w zasadzie nie ma co narzekać, bo tylko ulewa jest w stanie zatrzymać nas w pensjonacie. Samochód zostawiliśmy w Ustrzykach Górnych, bo tu planujemy zakończyć wędrowanie.
W poprzednich latach zawsze „robiliśmy pętle”, bo nie chcieliśmy korzystać z raczej drogich busów, ale wyczytaliśmy, że w wakacje bardzo dobrze sprawdza się komunikacja publiczna – faktycznie za przejazd z Ustrzyk do Mucznego każdy z nas zapłacił jedynie 7,50 zł. Była to idealna okazja, aby przejść nasze ulubione, przepiękne Bukowe Berdo i po raz pierwszy przejść szlak do Ustrzyk Górnych przez Szeroki Wierch.

Bukowe Berdo
Słońce towarzyszy nam, odkąd wyszliśmy z lasu, jest bardzo ciepło, ale mamy spore zapasy wody, czapki/kapelusze i krem z filtrem UV (użyliśmy go trochę za późno). Jak za każdym razem, gdy wychodzimy na szlak, Amelia początkowo narzeka, że nogi bolą, że już nie chce i czy daleko jeszcze. Ale wszyscy już doskonale wiemy, że ten etap jest zawsze i trzeba go przetrzymać.
Najważniejsze, że drugi, znacznie dłuższy etap, to: „Jak tu pięknie”, „Kocham góry”, „A może pójdziemy jeszcze tam!”, „Wcale nie bolą mnie nogi i nie jestem zmęczona”.

Idąc Bukowym Berdem
Tuż przed zejściem z Bukowego Berda robimy dłuższą przerwę na drugie śniadanie. Jest tutaj dużo ławek, ale ludzi też sporo. Widoki jak zawsze cudowne. Powoli schodzimy w kierunku Przełęczy Goprowskiej, jest to najbardziej męczący dla nóg odcinek, z mnóstwem stopni.

Schodzimy na Przełęcz Goprowską
Po dotarciu na przełęcz pod Tarnicą rezygnujemy z wejścia na szczyt. Byliśmy tam nie raz, a wejście z takim tłumem nie będzie żadną przyjemnością. Idziemy Szerokim Wierchem, a gdy oglądamy się za siebie, naszym oczom ukazuję się zupełnie inny widok na Tarnicę od tego, który znamy.

Szeroki Wierch i Tarnica
Na szlakach zawsze ponosi nas fantazja i rzadko się oszczędzamy… Założenie było takie, że dziadkowie z uwagi na swoje kolana będą chodzić trochę mniej niż w poprzednich latach, a Amelia czasami dotrzyma im towarzystwa. Wspólnie mieliśmy wędrować przez całe Bukowe Berdo, następnie część miała zawrócić, a część przez Tarnicę zejść do Ustrzyk Górnych. Ostatecznie całość przeszliśmy razem.
Po powrocie do pensjonatu odczuwaliśmy już spore zmęczenie, a to nie był koniec atrakcji na dzisiaj. O 21:00 mieliśmy stawić się w umówionym miejscu za Tarnawą Niżną, stamtąd razem z innymi uczestnikami udaliśmy się na wzgórze, gdzie czekały na nas wygodne leżaki. W Bieszczadach znajduje się Park Gwiezdnego Nieba. Jest to jedno z niewielu miejsc w naszym kraju, jak i w Europie, które jest wolne od zanieczyszczeń sztucznym światłem. Dzięki temu można podziwiać piękno obiektów, które znajdują się na niebie.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Chętnych na pokazy gwiezdnego nieba jest bardzo wielu, my rezerwowaliśmy miejsca już na początku maja. Bilety są dość drogie, ale zdecydowanie warto. Mieliśmy ogromne szczęście, bo we wszystkie poprzednie dni sierpnia pogoda nie pozwoliła, aby pokaz się odbył. Dziś dodatkowo przypada noc z deszczem meteorów. Mimo, że w ciągu dnia temperatura przekraczała 30 stopni Celsjusza, to w nocy wynosiła jedynie 10 stopni.
Warto zabrać ze sobą ciepłą odzież, czapkę, rękawiczki, a nawet koc lub śpiwór. Spotkanie rozpoczęło się pokazem multimedialnym wraz z wskazywaniem obiektów na niebie laserowym wskaźnikiem. Następnie przez teleskopy oglądaliśmy kolorowe gwiazdy, mgławice, galaktyki, ale największe wrażenie zrobił na nas Saturn z widocznym pierścieniem.

Zorza Polarna

Droga mleczna
Dodatkową atrakcją dzisiejszej nocy był ogrom spadających gwiazd oraz widoczne gołym okiem słupy zorzy polarnej. Telefonem można było uchwycić piękne jej kolory. Pokaz kończył się zdjęciem na tle mlecznej drogi.
Amelia była bardzo śpiąca, było jej coraz zimniej, ale bardzo emocjonalnie reagowała na każdą spadającą gwiazdę. Zachwytom nie było końca. W pensjonacie byliśmy po północy, nieco zmarznięci, ale bardzo zadowoleni. To była niesamowita noc.
Odpoczynek, czyli zwiedzanie
Dzień 3
Po wczorajszym, pełnym wrażeń dniu, czas na odpoczynek. Jedziemy do Rezerwatu „Góra Sobień”. Z parkingu (darmowego) w ciągu zaledwie 10 minut docieramy do ruin Zamku Sobień, który powstał pod koniec XIV wieku. Rozpościera się stąd piękny widok na rzekę San. Wstęp na ruiny jest darmowy, ale końcowy odcinek pokonujemy drewnianymi schodami (nie ma możliwości wjazdu wózkiem).

Widok na San z ruin Zamku Sobień
Wracamy do samochodu i udajemy się do Zagórza, gdzie znajdują się ruiny klasztoru Karmelitów Bosych. Spacerując drogą asfaltową, lekko w górę, przechodzimy przy kamieniach z wypisanymi przykazaniami, a dalej przy stacjach drogi krzyżowej. Po około 30 minutach docieramy do bramy klasztoru.

Ruiny klasztoru
Zwiedzanie zaczynamy od obejrzenia kilku sal wystawowych mieszczących się na 2 piętrach w budynku obok ruin. W mini sali kinowej oglądamy film ukazujący historię klasztoru. Następnie zasiadamy na wygodnych fotelach w sali VR, dostajemy gogle i cofamy się w czasie.
Już drugi raz dzięki nowoczesnej technologii możemy przez chwilę wtopić się w otoczenie i spędzić dzień z mnichami. I to jest fantastyczne doświadczenie i dla młodszych, i starszych. Na koniec wspinamy się na wieżę widokową, na której Amelia zauważa latającą osę i reaguje krzykiem i płaczem. Nie ma opcji, aby zrobić zdjęcia w towarzystwie tego przerażającego owada.
Popołudnie spędzamy na „naszym podwórku” w Stuposianach chłodząc się w rzece Wołosaty.

Kąpiel w Wołosatym
Wędrówka do źródeł Sanu
Dzień 4
Dla Amelii i dziadków dzień na regenerację. My idziemy do źródeł Sanu. Ścieżka wiedzie głównie przez urokliwe pola i łąki oraz nieistniejące wsie.
Byliśmy tu wszyscy 2 lata temu. Cisza, spokój, mało ludzi tyle, że w sumie wyjdzie około 22 km.
Wieś Krywe i ruiny cerkwi
Dzień 5
Dziś 15 sierpnia, dlatego świętujemy w miejscu, gdzie zakładamy spotkać mniej ludzi niż na popularnych szlakach. Jedziemy zachwycać się Doliną Dolnego Sanu, gdzie kiedyś mieściła się wieś Krywe. Faktycznie okazuje się być tu pięknie, ale i bardzo upalnie. Wybieramy ścieżkę, którą zrobimy pętlę. Początkowo idziemy polną, glinianą drogą pnącą się delikatnie w górę.

Spacer do wsi Krywe
Przechodzimy obok starych zabudowań i okazuje się, że mieści się tu agroturystyka, w której można zanocować. Dalej idziemy wąską ścieżką przez łąkę pełną pokrzyw. Amelia ma poparzone nogi, ale dzielnie idzie dalej.
Wchodzimy do lasu i musimy przejść prowizoryczną kładką na drugą stronę potoku. Babcia ma obawy, ale widząc iskierki podekscytowania w oczach Amelii, przechodzi nic nie mówiąc.

Przechodzimy przez kładkę
W końcu docieramy do najlepiej zachowanych ruin cerkwi w Bieszczadach. Robimy zdjęcia, czytamy tablice informacyjne i ruszamy w drogę powrotną.

Ruiny cerkwi w Krywe

Krywe
Spacer miał być krótki, ale wychodząc z parkingu, pomyliliśmy kierunki i musieliśmy zawracać. Koniec końców zrobiliśmy 12 km w ten „lajtowy” i upalny dzień. Pierwszy raz zdarzyło się, że wypiliśmy wodę do ostatniej kropli, a nawet przy końcu musieliśmy rozsądnie nią gospodarować. Ten dzień mocno nas zmęczył, ale regeneracja Amelii nastąpiła jeszcze tego wieczoru, czego nie można powiedzieć o reszcie ekipy.
Łopieńka - jednodniowa wycieczka
Dzień 6
Jedziemy do Łopieńki. Mieści się tutaj cerkiew greckokatolicka, która do 1947 była największym sanktuarium maryjnym w Bieszczadach. Dzięki zaangażowaniu wielu osób, cerkiew odbudowano. Obecnie znajduje się tutaj kopia cudownego obrazu i raz w roku w pierwszą niedzielę października odbywa się odpust.

Wnętrze cerkwi

Cerkiew w Łopieńce
Dookoła rozciąga się piękna polana, kawałek dalej można podziwiać panoramę z punktu widokowego. Zostawiamy na kocu pod drzewem dziadków i Amelię z książkami i grami planszowymi, a sami ruszamy na Korbanię. Wg znaków na szczyt mamy iść 2,5 godziny, a my w tym czasie jesteśmy z powrotem w Łopieńce. Szlak na szczyt był przyjemny, pnący się cały czas pod górę. Na szczycie znajduje się drewniana konstrukcja wieży, z której rozpościera się widok na Solinę.
Z Łopieńki jedziemy do Terki – jest tam smażalnia, w której podają najlepsze pstrągi.
Dwie połoniny za jednym razem
Dzień 7 (24 km w nogach, 9 h)
Prognozy pogody przepowiadają, że już około godziny 9:00 będzie 30 stopni Celsjusza. Z tego powodu dziadkowie i Amelia zostają w pensjonacie. Amelia nastawia się na cały dzień w wodzie, a dziadek przygotuje na obiad grilla.
My już o 6:20 wchodzimy na czerwony szlak z Ustrzyk Górnych na Połoninę Caryńską, dalej schodzimy na przełęcz w Brzegach Górnych i podchodzimy na Połoninę Wetlińską. Widoki cudowne, zachwycające!

Na Połoninie Caryńskiej

Widok z połoniny
Na pierwszej połoninie z uwagi na wczesną godzinę jest dość kameralnie. Na Wetlińskiej w okolicy Chatki Puchatka II tłumy turystów i ogromny gwar. Schodząc do Wetliny przyspieszamy, aby zdążyć na autobus i nie kończy się to zbyt dobrze. Mamuśkę coraz mocniej boli nadwyrężona pięta – prawdopodobnie ścięgno Achillesa, a tatuś skręca kostkę. Liczymy, że do jutra przejdzie.
Atrakcja dla Amelki
Dzień 8
Nogi nadal bolą, a nawet gorzej - kostka jest spuchnięta. Tata zostaje dziś w pokoju. Zadowolona Amelia spędzi dzień w siodle. Jedziemy do Tarnawy Niżnej do stanicy konia huculskiego. Konie te są jedną z najstarszych opisanych w Polsce ras. Są niewielkie, a swą nazwę wywodzą od górali Hucułów. Jest kilka możliwości spędzenia tu czasu, a ceny są stosunkowo niskie.

Koń huculski
Można umówić się m. in. na „oprowadzankę”, lekcję jazdy konnej czy spacer na koniu po łąkach. Amelii tak się podoba, że umówiliśmy ją na kolejne spotkanie za dwa dni.
Mała Rawka nie taka mała...
Dzień 9 (przemierzyliśmy 6 km, 3 h)
Nadal w mniejszym składzie na wniosek Amelii wyruszamy na Małą Rawkę.

W drodze na Małą Rawkę
Pierwszy na szczyt wchodzi dziadek. I czeka na nas na tyle długo, że zaczyna wydzwaniać z pytaniem, gdzie jesteśmy. Niestety pięta doskwiera na tyle mocno, że tempo jest bardzo wolne. Ale udaje się nam zdobyć szczyt.

Widok z Małej Rawki

Na Małej Rawce
Chęci byłyby jeszcze na Wielką Rawkę czy dalej na Krzemieniec, ale musimy odpuścić. Amelia nie jest z tego powodu zadowolona, bo kiedyś tam już była i chciała to powtórzyć. A energii ma sporo!!

Schodzimy
Schodząc zatrzymujemy się w Bacówce, gdzie podają najlepsze naleśniki z jagodami. Nawet dostajemy porcję na wynos dla taty. Wracając do samochodu, słyszymy w oddali grzmoty. Idealny czas, żeby zdążyć przed burzą.
W pensjonacie mamy jeszcze czas na wieczorną zabawę w wodzie.
A podczas szykowania kolacji robi się małe zamieszanie, bo na podwórku przyuważony przez innych pensjonariuszy zostaje wąż Eskulapa, który dodatkowo zostawia po sobie wylinkę. Z naszej ekipy tylko Amelii udaje się dostrzec końcówkę chowającego się węża.
Pożegnanie z Bieszczadami
Dzień 10
Ostatni dzień w Bieszczadach. Po śniadaniu udajemy się na „bardzo wolny spacer paralityków” nad wodospad Szepit. Wodospad nie jest bardzo imponujący, ale spływa kaskadami z prawie 8 metrowego progu.

Wodospad Szepit
Po południu nadchodzi wyczekiwana przez Amelię chwila – jedziemy na konie. Tam wszystkim udziela się jej euforia i bijąca z oczu radość. Ostatni wieczór spędzamy na kąpieli w „naszej rzeczce”.

"Nasza rzeczka"
W drodze powrotnej
Dzień 11
Pora ruszać do domu, ale po drodze zatrzymujemy się w Opactwie Benedyktynów w Tyńcu. Jest to najstarszy istniejący klasztor męski w Polsce, mający prawie 1000 lat. Podczas zwiedzania dowiadujemy się wiele o historii Opactwa i jego związkach z historią Polski.

W opactwie
Poznajemy życie benedyktynów, dowiadujemy się, jak wygląda plan dnia zakonnika. Na zdjęciach rozpoznajemy najstarszego ojca Leona, którego nieraz widzieliśmy w telewizji. Największe wrażenie na Amelii robi skryptorium, jest zachwycona pięknem pisma i kolorystyki ozdobników.

Barwniki i strona książki
W muzeum klasztornym pokazane są barwniki, które wykorzystywano do pisania książek. Znajduje się tu też kącik dla dzieci z kredą i tablicą, na której mogą tworzyć własne rysunki lub skorzystać z gotowych wzorów.

Amelia tworzy...
Odbywają się też warsztaty pisania gęsim piórem. Na koniec w sklepiku pełnym smakołyków kupujemy krówki, ciasteczka oraz wspaniały kwas chlebowy i piwo warzone przez benedyktynów.
Bardzo zadowoleni, pięknie opaleni (lub co niektórzy spaleni), pełni nowych doświadczeń, ale z małym niedosytem i lekkimi kontuzjami wracamy do domu. Te 11 dni minęło zbyt szybko!
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl