Podróż z małym dzieckiem - rady mamy i taty
Podróż z małym dzieckiem – rady Mamy i Taty
Ahoj, moi przyjaciele! Jak Wam minęły wakacje? Odwiedziliście jakieś ciekawe miejsca? Ja oczywiście podróżowałem i widziałem wspaniałe krajobrazy i budynki. Zapraszam Was do lektury mojej opowieści.

Gdy rozpoczęły się wakacje i moi Rodzice mieli więcej czasu dla mnie, mogliśmy pomyśleć o kolejnej podróży. Kwatery mama zarezerwowała już zimą, więc teraz pozostało nam spakowanie walizek i rozpoczęcie kolejnej przygody. Gdzie tym razem się wybraliśmy? Jak lato i wakacje, to oczywiście pojechaliśmy nad nasz polski Bałtyk! I uwaga, wcale nie taki zimny
RADA MAMY
Co roku wyjeżdżamy nad Bałtyk. I z doświadczenia wiem, że warto jest zarezerwować nocleg już zimą. Dlaczego? By mieć bliżej do morza, by mieć ładniejszy widok z okna, by móc marzyć o najbliższej podróży. My już od lat jeździmy nad morze do tych samych właścicieli kwater i mamy swój ulubiony pokoik. Dlatego też umawiamy się dużo wcześniej, by móc zarezerwować właśnie ten nasz ulubiony pokoik na końcu korytarza.
RADA TATY
Pakowanie walizek zawsze spędza mi sen z powiek. Moja Kochana Żona, jak zawsze weźmie więcej rzeczy, niż potrzeba, a ty człowieku weź to upchnij w bagażniku samochodu. Całe szczęście, naszemu Synkowi wiele do szczęścia nie potrzeba. Ma swój mały plecaczek, do którego pakuje swoje ulubione zabawki. Wprawdzie w miejscu, w którym się zatrzymujemy jest mini sala zabaw, ale zawsze warto wziąć ze sobą zabawki, które dziecko lubi - przydadzą się w podróży, gdy podziwianie widoków zza okna już się naszej latorośli znudzi.
Podróż nad Bałtyk
Podróż nad morze z naszego miejsca zamieszkania jest bardzo długa, bo z przystankami trwa ok. 9 godzin, dlatego Tatuś zadecydował, że wyjeżdżamy wcześnie rano.
Budzik zadzwonił o 3.30. Pamiętam to jak przez mgłę, bo sobie smacznie spałem… Słyszałem tylko, jak rodzice pakują do samochodu ostatnie walizki, piją herbatkę… a później obudziłem się już w samochodzie gdzieś w Polsce.
Mamusia przypomniała mi, że jedziemy nad morze i opowiadała mi o tym, co widzieliśmy za oknem. Akurat przejeżdżaliśmy przez las, tato trochę uchylił okna i do samochodu wleciało świeże, poranne powietrze.
Na szczęście jazda samochodem nie trwała długo – trochę było mi już niewygodnie w foteliku. Tata zatrzymał się w podróży, byśmy mogli zjeść pyszne śniadanko. Pogoda nam nie sprzyjała – zaczęło padać… Tak więc śniadanko zjedliśmy w samochodzie, ja trochę pobawiłem się kierownicą i ruszyliśmy dalej.
Mama opowiadała mi o tym, co widzieliśmy za oknem, o morzu i przygodach, jakie tam mogą nas spotkać. Śpiewaliśmy wspólnie piosenki, oglądaliśmy książeczki i bawiliśmy się zabawkami, które zabrałem z domu. Podróż nam mijała bardzo przyjemnie. Im byliśmy bliżej morza, tym słoneczko częściej wyglądało zza chmurek.
Po drodze odwiedziliśmy jeszcze rodzinę, u której zrobiliśmy dłuższy postój. Jednak ja z niecierpliwością czekałem na zwiedzanie Gdyni. Dlatego gdy przyszła pora mojej popołudniowej drzemki, ruszyliśmy w dalszą podróż. Do Gdyni mieliśmy ok. 2 godzin jazdy, akurat na sen.
RADA MAMY
Wyjeżdżając w kilkugodzinną podróż z małym dzieckiem, warto zaplanować postoje co ok. 3-4h jazdy samochodem. Dzieci, ale również my, dorośli, musimy rozprostować kości i pooddychać świeżym powietrzem. Nie ma co się oszukiwać - samo podróżowanie jest męczące. Od czasu, gdy nasz Synek zaczął już chodzić, zawsze staramy się zatrzymać w miejscu, gdzie jest plac zabaw, by Wojtuś mógł swobodnie pobiegać i się pobawić. Dzieciom musimy koniecznie zapewnić w podróży ruch - taka jest ich natura.
Czasami może uda się zaplanować postój z odwiedzinami u dawno niewidzianej rodzinki czy przyjaciół. Nie dość, że rozprostujemy kości, to jeszcze sprawimy sobie i komuś przyjemność. My akurat jadąc nad morze mamy taką możliwość i często z niej korzystamy. A ile wtedy jest radości!
Kiedyś pakowanie walizek mieliśmy opanowane do perfekcji. Jednak gdy pojawił się na świecie Wojtuś, potrzeby i rzeczy do zabrania na wakacje zmieniły się, i zmieniają się wraz z wiekiem naszego Synka. Niestety jadąc nad nasz polski Bałtyk, zawsze musimy być przygotowani że będzie albo ciepło, albo zimno i mokro. Dlatego trzeba wziąć dwa razy więcej ubrań (co zawsze się denerwuje mojego Męża ).
Warto też zorientować się, czy w miejscu, gdzie zatrzymujemy się na nocleg są dostępne łóżeczka turystyczne (chociaż ja akurat nigdy z nich nie korzystam), wanienki (z których również nie korzystam - gdy Wojtuś był mniejszy mieliśmy wanienkę turystyczną, dziś jeździmy z matą pod prysznic), krzesełka do karmienia, sala zabaw i podwórko zagospodarowane dla dzieci (czyli plac zabaw).
Razem z Wojtusiem pakujemy również jego plecaczek z zabawkami, do którego zabieramy m.in. rzeczy przydatne w podróży czyli: wodną malowankę, kilka klocków, zagadki (fajne są te z dziurką od CzuCzu), kilka ulubionych samochodzików, zwierzątka, kilka rzeczy do majsterkowania (śrubki, młotek, śrubokręt itp. Oczywiście w wersji dla dzieci), latarka, znikopis i książeczki, w szczególności takie, w których można coś zrobić (przesunąć paluszkiem, otworzyć okienko itp.), przyda się również jakaś nowa zabawka - coś małego, do rączki. W samochodzie mamy również audiobooki (u nas hitem jest „Wasowski Dzieciom”) oraz płyty z ulubionymi piosenkami dziecięcymi, które wspólnie śpiewamy podczas podróży. Są to rzeczy, które u nas się sprawdzają, te którymi Wojtuś bawi się najczęściej.
Jak my pokonujemy te 3-4h bez płaczu i krzyku? Po pierwsze Wojtuś jest przyzwyczajony do podróżowania. Gdy nie miał jeszcze roku, to już dużo podróżował. Po drugie, smartfon czy tablet u nas jest ostatecznością. Na początku podróży (oczywiście, gdy Wojtek nie śpi) zaczynamy od podziwiania tego, co jest za oknem, szukania zwierzątek, traktorów itp. Później słuchamy audiobook’ów i piosenek. Oglądamy i czytamy książeczki. Bawimy się np. "a kuku”, w chowanie zabaweczek, „Kosi kosi łapki”, itp. Następnie robimy bałagan, czyli wyciągamy zabawki z plecaczka. W międzyczasie Wojtuś dostaje ulubione przekąski, które też go zajmują na dłuższą chwilę. To wszystko zajmuje nam ok. 3-4h. Jednak czasami jesteśmy zmuszeni, by udostępnić malcowi smartfona czy tableta. Przyznam szczerze, że robię to z niechęcią i w ostateczności.
Aby podróż minęła nam w miłej atmosferze, ważny jest również strój dziecka. My Wojtka ubieramy jak najbardziej wygodnie, tak by nie cisnęły go żadne gumeczki, by czuł się swobodnie - i tak będą go krępować pasy.
RADA TATY
Nasz Wojtuś, chociaż ma prawie dwa lata, dalej jeździ w foteliku tyłem do kierunku jazdy. Jest to najbezpieczniejszy sposób podróżowania z dzieckiem. Taki sposób jazdy jest również pomocny przy chorobie lokomocyjnej (na szczęście nasz synek jej nie ma).
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
NOCLEGI POLECANE PRZEZ RODZICÓW: >>KLIKNIJ TU<<
♦ ♦ ♦ ♦ ♦
Gdynia - przystanek w podróży
Obudziłem się, gdy tato parkował samochód. W końcu byliśmy w Gdyni, o której mama mi tyle opowiadała! Ja wskoczyłem do mamy w nosidło, tata zabrał plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami i ruszyliśmy zwiedzać miasto. Słoneczko na niebie rozgościło się na dobre, ale wiał zimny wiatr. Jednak mi to nie przeszkadzało, bo byłem blisko mamy i miałem ciepłą bluzę.
Udaliśmy się w stronę zatoki. Po drodze widziałem piękny statek „Dar Pomorza”. Niestety nie zobaczyłem „Błyskawicy”, której akurat nie było… ciekawe dlaczego? Jednak rodzice pokazali mi makietę tego okrętu, która na pierwszy rzut oka nie jest widoczna, gdyż przysłania ją żywopłot i spacerujący tłum. Gdy oglądałem makietę statku, tato opowiedział mi jego historię. ORP „Błyskawica” jest polskim niszczycielem, który uczestniczył w strasznej wojnie.
Dziś znajduje się w nim muzeum, w którym możemy podziwiać uzbrojenie okrętów oraz wystawę poświęconą walkom marynarzy podczas II wojny światowej. Wiecie, że jest to najstarszy na świecie niszczyciel! Drugiego takiego nie ma na całej kuli ziemskiej.

Spójrzcie, jaka piękna makieta „Błyskawicy”
RADA MAMY
Gdy opuszczamy samochód, by zwiedzać, w tym przypadku Gdynię, zawsze mamy przy sobie wodę i przekąski, mokre chusteczki, pampersy, 2-3 zabaweczki do rączki, ubranko na zmianę (zawsze mam ze sobą zestaw na pogodę i niepogodę) - to jest "must have" w sytuacjach kryzysowych. Oczywiście bierzemy ze sobą aparat, który towarzyszy nam na każdym kroku .
Gdy wybieramy się na całodzienne zwiedzanie, oprócz powyższych rzeczy, zawsze w plecak ze sobą zabieramy duży otulacz (świetnie sprawdza się jako okrycie, gdy zimno lub jako kocyk, by usiąść na trawie).
RADA TATY
Gdynia, szczególnie latem, jest bardzo zatłoczona. Jednak my mamy jedno miejsce, gdzie zawsze zaparkujemy. Nigdy nie pchamy się na parking pod Akwarium Gdyńskim, tylko parkujemy na pobliskiej ulicy Waszyngtona, skąd przyjemnym spacerkiem, podziwiając okręty, możemy się udać w stronę Akwarium. Te wielkie parkingi są zazwyczaj zatłoczone, dlatego czasami warto poszukać miejsca postojowego na ulicach przylegających do punktu docelowego.
Na szczęście statek „Dar Pomorza” mogłem podziwiać w całej okazałości. Widzieliście już go kiedyś? Jest ogromny! Został zbudowany ponad 100 lat temu i ma aż trzy maszty. Jest to statek, na którym młodzi marynarze uczyli się obsługiwać łodzie. Przepłynął on tyle mil morskich, że mógłby wykonać 25 rejsów dookoła świata! Był również pierwszym polskim statkiem, który opłynął świat dookoła. Dziś znajduje się w nim muzeum, w którym możemy poznać historię statku, oraz podziwiać jego wyposażenie, jak również pomieszczenia mieszkalne.

Akwarium Gdyńskie
My oglądaliśmy statek z zewnątrz, gdyż do Gdyni przyjechaliśmy, by odwiedzić inne miejsce. Mama bardzo chciała mi pokazać Akwarium Gdyńskie. Na szczęście nie było kolejki i szybko weszliśmy do środka. Dostałem nawet swój bilet! Zachowałem go na pamiątkę.
Zwiedzanie Akwarium rozpoczęliśmy od wystawy z ogromnymi żółwiami i innymi makietami zwierząt. Nie byłem tym za bardzo zainteresowany, więc szybko przeszliśmy do działu, gdzie znajdują się akwaria ze zwierzątkami i roślinkami mieszkającymi w wodzie słodkiej (czyli jeziorach i rzekach) oraz morskiej. Uwielbiam obserwować ryby w akwariach. To mnie bardzo uspokaja.
W Akwarium Gdyńskim znajdziemy aż 215 różnych gatunków zwierząt. Jest co oglądać! Mi najbardziej podobał się krokodyl, meduzy i rybka Nemo. A wiecie, że Nemo tak naprawdę nazywa się Błazenek? To dzięki bajce „Gdzie jest Nemo?” ta rybka stała się tak popularna.

Akwarium Gdyńskie bardzo mi się podobało, ale wciąż pamiętam Afrykarium we Wrocławiu, które było fantastyczne! Jednak zachęcam Was, abyście odwiedzili rybki mieszkające w gdyńskich akwariach. Zwłaszcza, gdy nie byliście we Wrocławskim ZOO. Na pewno będziecie zadowoleni.
RADA MAMY
Do Akwarium Gdyńskiego swobodnie dostaniecie się z wózkami, jest tam winda, którą pokonacie poszczególne kondygnacje. My korzystamy z nosidła ergonomicznego, ponieważ jest nam tak wygodniej.
Wojtuś wspomniał o bilecie na pamiątkę… Tak, my zbieramy bilety z miejsc, które odwiedziliśmy - jest to niesamowita pamiątka, ponieważ coraz rzadziej w miejscach turystycznych wydawane są bilety - zazwyczaj dostajemy paragon. Ja bilety zbieram i później wklejam je do albumów ze zdjęciami. Jest to ciekawa pamiątka, jaką przywozimy z naszych podróży.
Uwaga! Przy wyjściu z Akwarium Gdyńskiego jest dość duży stragan z pamiątkami. My z Wojtusiem rozmawiamy, tłumaczymy że może te rzeczy pooglądać, ale nic ze sobą nie zabieramy. Chyba, że zdecydujemy się coś kupić.
Dojazd do miejsca docelowego
Robiło się coraz później i musieliśmy się pożegnać z Gdynią… A na pewno miałaby ona do zaoferowania jeszcze wiele ciekawych miejsc.
Ruszyliśmy w dalszą drogę. Czekał nas najgorszy odcinek naszej trasy, gdyż często tam można spotkać korki… I niestety tego dnia również musieliśmy trochę poczekać, by dojechać się do celu.
Podróż na szczęście nie dłużyła mi się, bo moja mama cały czas mnie zabawiała i w końcu włączyła bajki.
RADA MAMY
Tak jak pisałam wcześniej, bajki puszczamy naszemu synkowi w ostateczności. Wojtuś bardzo denerwuje się, gdy stoimy w korku, dlatego tego „asa w rękawie” trzymam zawsze na tą ewentualność.
Gdy słoneczko już zachodziło, dojechaliśmy na miejsce, do rybackiej, kaszubskiej wioski Chlapòwò czyli Chłapowo k. Władysławowa. Przywitaliśmy się z sympatycznymi właścicielami domu, w którym mieszkaliśmy przez cały pobyt nad morzem, i szybko poszliśmy rozpakować nasze walizki.
Magdalena Pajor
Przeczytałeś artykuł w portalu Dzieciochatki.pl - Miejsca Przyjazne Dzieciom
POLECANE NOCLEGI PRZYJAZNE DZIECIOM: >>KLIKNIJ TU<<
Więcej ciekawych artykułów o podróżowaniu z dziećmi po Polsce tutaj:
WAKACJE Z DZIEĆMI
CIEKAWE MIEJSCA NA WYPRAWY Z DZIEĆMI
NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEGO Z DZIECKIEM
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl