Jak zorganizować bezpieczny kulig dla dzieci?
Uważam, że da się zorganizować bezpieczny kulig dla dzieci, stąd ten wpis. Jednak bezpieczeństwo Waszych dzieci jest w Waszych rękach, tak jak i decyzja o takiej formie zabawy. Pamiętajcie!!! Kulig za pojazdami mechanicznymi na drogach publicznych i w strefach ruchu drogowego jest zabroniony w Polsce.
W te covidowe zimowe ferie, gdy tylko spadł śnieg, a rząd zakazał wyjazdów, robiliśmy wszystko by zapewnić naszym dzieciom choć namiastkę wakacji w górach. Narty zostały w garażu na przysłowiowym kołku, ale nasza pomysłowość gwarantowała dzieciom sporo radości i jeszcze więcej ruchu na świeżym powietrzu. My przy tym także bawiliśmy się świetnie.
Wybraliśmy się na Zimową, nocną wyprawę z czołówkami do lasu, gdy tylko mogliśmy, wychodziliśmy na sanki, by pozjeżdżać z naszej mini-górki, zbudować bałwana czy stoczyć bitwę na śnieżki. Budowaliśmy fort, by podzieleni na drużyny zdobywać go podczas śnieżkowych wojen. Sprawdzaliśmy okoliczne rowy, czy już nadają się na baaardzo długą ślizgawkę. Tropiliśmy zwierzęta, a czasem i samych siebie w śniegu na polach.
Jednak hitem był zimowy kulig w lesie. Umówiliśmy się ze szwagrostwem na sobotę. Żony zostały w domu na pogaduchy, a my, dwaj faceci zabraliśmy dzieci po przygodę, do lasu. Sanki, linki i wszystko, co potrzebne, zapakowaliśmy do bagażnika. W lesie przygotowanie zestawu 4 sanek do kuligu zabrało nam około 20 minut. Jeśli macie w samochodzie hak holowniczy, to spokojnie możecie zawiesić liny na nim, jeśli wkręcaną śrubę holowniczą, to... nie zapomnijcie zabrać czegoś do odsłonięcia gwintu w zderzaku .
Pierwsza lina, najdłuższa miała blisko 8 metrów, dzięki czemu jadący na pierwszych sankach czuli tylko świeże zimowe powietrze, a nie spaliny z samochodu. Pozostałe sanki przyczepiliśmy jedne za drugimi na taśmach lub linkach, w które oryginalnie były zaopatrzone. Po przejechaniu kilkunastu metrów już wiedzieliśmy, że to za blisko i dołożyliśmy po 2 metry linki do każdych sanek. W ten sposób wyeliminowaliśmy możliwość zderzanie się sanek przy zatrzymaniu kuligu. Jechałem z prędkością do 20 kilometrów na godzinę, a i tak Jeremi (6 lat, jechał w aucie przez chwilę, by "tata nie czuł się sam") był bardzo zdziwiony, że tak wolno jadę samochodem, a na sankach jemu wydawało się, że to tak szybko. Ważne, by w kuligu brały udział minimum dwie dorosłe osoby. Gdy ja prowadziłem samochód, w tym czasie szwagier jechał na sankach. Ważne, aby mieć stałą kontrolę nad dziećmi i w razie czego interweniować. Czasem ich pomysły potrafią zaskoczyć...
Najważniejsze: najlepsza zabawa jest zawsze na ostatnich sankach . I nie dajcie się wrobić w liczenie punktów za spadanie z sanek, przez to przejazd 5 km po lesie trwał blisko półtorej godziny, ale... dzieci miały radochę!
Zabawa była przednia, dzieci wróciły całe i zdrowe, do tego bardzo szczęśliwe do domu, na Bananowe Babeczki i gorącą Zimową Herbatkę. Oczywiście, już podczas rozbierania z 3 warstw odzieży zimowej, padło pytanie "kiedy następny kulig?" !!
Czas trwania kuligu: 4 godziny
Przejechaliśmy: 2 x 5 kilometrów (najmłodsze dzieci po jednym kursie wróciły do domu)
Gdzie: "nasz" las, który dobrze znamy i wiemy, którą drogą bezpiecznie jechać i gdzie będzie miejsce, by zawrócić.
Dzieci: piątka, Zosia 4 lata, Jeremi 6 lat, Gabrysia 10 lat, Kasia 13 lat, Michał 14 lat.
Ubranie: zestaw jak na narty - bielizna oddychająca, polar, kombinezon, czapka, szalik i grube rękawiczki, krem na zimno.
Zabraliśmy ze sobą: lina główna jedna, liny pomocnicze 6 sztuk, sanki.
(mu mieliśmy pas do holowania samochodu o nośności 5 ton jako linę główną oraz paski alpinistyczne o nośności 2 ton jako pomocnicze)
Zabraliśmy do samochodu: ucho holownicze do linki, termos z herbatą, łańcuchy na koła i łopatę do odkopania auta.
(łańcuchy i łopata nie przydały się)
Uwagi:
- szybkość - max. do 15 km na godzinę,
- na zakrętach wolniej, lub zatrzymujemy się by przesunąć sanki które ścinają drogę,
- nie jeździmy po drogach publicznych i w strefach ruch drogowego - grozi za to mandat i punkty karne,
- odległość pierwszych sanek od samochodu - minimum 6 metrów, my mieliśmy prawie 8 metrów
(przy mniejszej odległości było czuć spaliny, więc zdecydowanie należy dłuższą linkę zastosować),
- lepiej połączyć sanki do sanek niż sanki do wspólnej głównej liny
(sanki ruszają dzięki temu po kolei, a nie wszystkie naraz, jest bezpieczniej gdyż dzieci wiedzą, kiedy sanki ruszą),
- sanki od siebie oddalone najlepiej o 2 metry
- koniecznie druga osoba dorosła na sankach z dziećmi,
- plastikowe sanki - ślizgi, bez płóz nie nadają się na kulig w lesie, z naszych zostały strzępy,
(ale wszystkie elementy, które odpadły, zabraliśmy z lasu do domu)
- ustalcie sposób komunikacji, pokażcie dzieciom światła stop, które zapalą się przy hamowaniu, awaryjne włączałem przy starcie,
- pamiętajcie, zimą jest ślisko !!!,
- sprawdzajcie, czy dzieciom jest ciepło - w końcu siedzą na sankach, jest mróz, a pęd powietrze swoje dokłada,
- zimą szybko robi się ciemno, więc kulig rozpoczął się o 13:00 ;), pamiętajcie, że przygotowanie sanek też trochę czasu zajmie,
- gdy wracaliśmy, zmierzchało, ograniczona widoczność przy podzielonej uwadze na przód i tył samochodu nie pomaga kierowcy
(trzeba pilnować drogi przed samochodem i równocześnie dzieci na sankach za samochodem),
- nauczcie się żeglarskiego węzła ratowniczego - wiąże się szybko, nigdy się nie zaciska, używamy go do wszystkiego,
- do wyczyszczenia dzieci ze śniegu warto skorzystać ze szczotki do odśnieżania szyb samochodowych.
Fotorelacja z kuligu:
Autor zdjęć i tekstu
Przemek Wróbel
WróbelkiBLOG
WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Portal DziecioChatki.pl